Dnia 6.01.2013 r. odbyło się spotkanie noworoczne KNPK PRO
FAMILIA, w którym uczestniczyli też wykładowcy WT UWM. Czas minął w miłej i przyjaznej atmosferze.
Pragniemy jeszcze raz podziękować Opiekunowi za
udostępnienie miejsca.
OPIS WYDARZENIA:
Dawno, dawno
temu, a może nie tak dawno (6.01.2013),
za siedmioma górami, za siedmioma
lasami, ale jednak nie tak daleko,
bowiem w miasteczku nad Łyną, za wielkim wiaduktem, nieopodal Biedronki, w
magicznym domku spotkali się wielbiciele
prac badawczych, tj. Koło Naukowe Prawa
Kanonicznego PRO FAMILIA. Okazja
była zacna- świętowanie noworoczne.
Strudzonych wędrowców (ks. prof. Świto i ks. dr Ostrowski) przyjęto z
wielką radością, aby mogli opromieniować
wszystkich swoją mądrością.
Skład był wciąż
niepełny. Zbłąkane dwie dusze kręciły
się wokoło, jednakże wyjechał po nie wędrowiec nucąc kolędę wesoło. Gdy się
zebrali już wszyscy goście, na stół wjechały potrawy postne. Szybko znalazły swych właścicieli za sprawą
pana, co je rozdzielił. I również grajka tu nie zabrakło, śpiewaków także się kilku znalazło. Jeden nawet swym
głosem sąsiadkę piękną do domku zwabił.
Jedli, się śmiali i kolędowali. Czego to oni nie
wymyślali. Nie mogę Wam jednak
wszystkiego zdradzić, choć część szczegółów na pewno ujawnię. Rozmowy przeróżne
się odbywały. Było troszeczkę o małpce,
co sporty ekstremalne z puszką na głowie codziennie wyczyniała, o słoniach w
trabancie siedzących, o żyrafach na koncert się wybierających, o koniach, co
były prototypem wszystkiego.
Z dalekiego
kraju przybyła też postać, co wszystko z domku chciała wywieźć do siebie-
chociażby lodówkę na chodzie czy uszczelki gumowe. A wszystko to było za sprawą
sprężarki. Tak sprytna ona była, że z uścisku niewoli lokatora się uwolniła.
„Co porabiasz ptysiu?” furorę zrobiło. „Metoda na wnuczka” w tym gronie była
znana, jednakże po wnikliwej analizie żadna z osób nie będzie na nią nabrana.
Gospodarz domu,
Opiekun wspaniały podzielił się z gośćmi również swoimi talentami. Kończąc spotkanie o późnej porze wszyscy
rozeszli się w dobrym humorze. Każdy
odpalił swoje karoce, by być szybko w domu i uzupełnić do pracy w Kole
potrzebne moce. Tylko dwie duszyczki przez dzielnicę szły pieszo, trafiając do
domu chwilę przed pierwszą.
Historię przedziwną Wam tu przedstawiłem. Jednakże
ja tam też z gośćmi byłem. Może się przedstawię tak dla uprzejmości. To ja,
logo Koła! Na zacnym spotkaniu na karcie z regulaminem, na szafce gościłem. A
com widział i słyszał, w księgi umieściłem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz